niedziela, 6 lutego 2011

Aron Ralston Odciął sobie rękę, żeby przeżyć


Aron Lee Ralston (ur. 27 października 1975 roku w stanie Indiana, USA) jest alpinistą, który uwięziony przez głaz w maju 2003 r. został zmuszony do amputacji prawego przedramienia, by się uwolnić. 
Odszedł z pracy by studiować mechanikę i francuski na Uniwersytecie Carnegie Mellon w Pittsburghu, w Pennsylvanii, i wspinać się wszystkie "czternastki" Colorado (szczyty ponad 14.000 stóp wysokości).
W roku 2003 podczas baldowania solo w kanionie Blue John (Park Narodowy Canyonlands, Utah), Aron wpadł do wąskiej szczeliny, a na niego spadł głaz o wadze ok. 800-1000 funtów, miażdżąc jego prawe przedramię.

Ręka Arona z powodu braku przepływu krwi była już martwa,gdy po 5 dniach prób podniesienia lub skruszenia głazu, odwodniony i stojący w obliczu pewnej śmierci, Aron wybrał ostatnią opcję, która to uczyniła go międzynarodową sensacją – by się uwolnić, amputował swoje prawe przedramię!

Wyginając silnie rękę, Aron złamał sobie kości promieniową i łokciową. W trakcie jednogodzinnej operacji, założył opaskę uciskową i użył tępego noża ze swojego scyzoryka do przecięcia tkanek miękkich w obrębie złamania, a kombinerek do rozdarcia ścięgien. 
Mimo, że Aron nie miał już prawie czucia w prawej ręce, czuł ból pochodzący z obszaru, gdzie głaz spoczywał na jego nadgarstku. Kiedy amputował, czuł każdy ruch, później tak to komentował: "Łamanie kości boli i oczywiście boli też przecinanie nerwów. Ale przecinanie mięśni nie było takie złe. Ogólnie rzecz biorąc, to było 100 razy gorsze niż ból jaki czułem kiedykolwiek wcześniej. " 

Narzędzia, których Aron użył do amputacji własnej ręki: opaska wykonana ze sprzętu wspinaczkowego i scyzoryk:

Wreszcie wolny, Aron był nadal 8 mil od swojego samochodu i nie miał telefonu komórkowego. Musiał zejść 65 stóp w dół klifu, a następnie wydostać się z kanionu w palącym słońcu. Ostatecznie spotkał innych turystów, od których otrzymał żywność i wodę. Przy pomocy helikoptera został on przewieziony do szpitala Allen Memorial Hospital w Moab, gdzie jego stan został ustabilizowany przed przetransportowaniem do szpitala St. Mary's Hospital, w Grand Junction w stanie Colorado, na operację. Ręka Arona została poddana kremacji i w postaci prochu wróciła na głaz.

 Aron będąc uwięzionym codziennie się filmował, tłumacząc "To dało mi poczucie realizacji. Kamera nie tylko pozwoliła mi powiedzieć mojej rodzinie i przyjaciołom co się wydarzyło, lecz także dała mi możliwość powiedzieć im co czułem i że ich kocham. Podobała mi się myśl, że nie odejdę w niewyjaśnionych okolicznościach. Czytałem zapis wideo amerykańskiego cywila Nicka Berg, który został pojmany i ostatecznie ścięty w Iraku. Nasze wiadomości były bardzo podobne: To, kim jestem; kim są moi rodzice; gdzie oni mieszkają. Uderzyło mnie, że w naszych ostatnich godzinach, nawet jeśli odsunęliśmy się od tych rzeczy, rozumiemy co jest ważne."

 


O niebezpieczeństwie treningu solo na skałach, Aron mówi, "Zgadzam się z ludźmi, którzy mówią nigdy nie wychodź sam, nie mówiąc nikomu dokąd idziesz. Normalnie to robię. Nie tym razem, bo przeliczyłem się co do ryzyka."



Aron nadal wspina się profesjonalnie w górach - w 2005 został pierwszą osobą, która wspięła się na wszystkie „czternastki“ Colorado w zimie. O powrocie do wspinaczki, Aron, wyjaśnia: "Moja proteza jest kluczem. Część zastępująca rękę zawiera czekan i toporek. Podłączam sprzęt do ręki i używam jej zarówno do wspinaczki lodowej jak i skałkowej. Potem wystarczy przełączyć go na karabinek i urządzenie do asekuracji. Czuję, że wspinam się tak dobrze, jeśli nie lepiej, jak kiedyś.” Aron planuje jeszcze wziąć udział w tzw. adventure racing (jest to konkurs drużynowy składający się z  kajakarstwa morskiego, kolarstwa górskiego, kajakarstwo rzecznego, jazda trasa jazdy, jazdy na rolkach i pływania).




Aron wrócił z kamerami na miejsce wypadku i sam powie Wam co się tam wydarzyło (film jest po angielsku):



1 komentarz: